środa, 20 marca 2013



Zeszłam na dół krętymi schodami, gdy byłam mała zawsze udawałam księżniczkę a właśnie te schody prowadziły do mojej komnaty ukrytej wysoko w wieży czyli do mojego pokoju. Gdy byłam młodsza uwielbiałam swój dom, swój różowy pokój i duży ogród.
 Z wiekiem wszystko stało się nudne i szare, z wszystkiego wyrosłam i mimo że byłam "prymuską z dobrej rodziny", zawsze świetnie ubraną, uczesaną, mimo że wielu ludzi uważało mnie za idealną, ja sądziłam że to po prostu monotonia której nie potrafię przerwać.
Podeszłam do lodówki i wyciągając z niej mleko zauważyłam że na stole leży mała kartka,

"Zaopiekuj się Milu, 
jedziemy do pracy, coś ważnego,
będziemy jutro rano"

Zjadłam śniadanie i poszłam sprawdzić co u siostry, mimo że nie miała jeszcze dwóch lat zwracała większą uwagę niż ja przez całe życie. Nie szczególnie się nią interesowałam więc fakt że muszę się nią opiekować przez cały dzień znacznie pogorszył mi humor.
Gdy tylko weszłam do pokoju poraziło mnie słońce odbijające się od bieli ścian, zbliżyłam się do łóżeczka w którym spała Emily. Popatrzyłam chwilę na siostrę i naglę spostrzegłam się że jej oczy są otwarte ale klatka piersiowa się nie porusza. Stałam sparaliżowana strachem patrząc się na martwe dziecko, nie wiedziałam co zrobić. Tylko stałam i płakałam a już po chwili znalazłam się nieprzytomna na ziemi.